niedziela, 14 czerwca 2009

niedziela 5

A na koniec procesji, juz w kosciele... jak robilam zdjecia dolecial do mnie jakis krewki tatus i zezwal jak psa, ze bezprawnie fotografuje jego syna....byl tak agresywny, ze sie rozplaklama. Sprawa obila sie o proboszcza, ktory na szczescie stanal po mojej - czyli jedynie slusznej ! - stronie:) Szkoda,ze tak wyszlo, bo znow poplynelam na fali dawnego hobby i nareszcie uwolnilam glowe od mysli........a jakis irlandzki moherowy beret zepsul ta chwile....
...musze sie przyzwyczail...albo zaczac chodzic w koszulce z napisem ...MAM RAKA......ALE SIE NIE MARTWCIE!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz