niedziela, 7 czerwca 2009

niedziela 1

...na Msze w mojej intencji wyruszamy wczesnie rano....trzeba dojechac a trasa nowa. Znajdujemy kosciolek przy cmentarzu jakich tutaj jest co 300 m pelno:), niby wszystko sie zgadza, ale pewnosci nam brak...pojawia  sie ojciec Marceli...juz wiemy na pewno, ze dobrze trafilismy!
.....znamj go juz z zeszlorocznego grilla u Michala i Oli...bardzo wysoki, zakonnik, byly misjonarz  z Afryki, sila spokoju:)...wita sie z nami....mi od razu sciska gardlo.
...dostaje od o.Marcelego swiety obrazek a na odwrocie jest napisana intencja.
...dociera Ola - Michal zostal na dyzurze  z Malym- zaczyna sie Msza, ludzi niewiele, ale gorale rozstawili sprzet i graja, zaczynaja spiewac....i spiewnik wypada mi z reki, i zeby w tym malym kosciolku nie wybuchnac spazmatycznym placzem pospiesznie wychodze...zostawiam L, Ole, torebke...wszystko.....stoje na zewnatrz pod drzwiami kosciola i dlawie sie od placzu, probuje uspokoic...slysze jak o.Marceli, mowi ze Msza jest za mnie i wymienia moje imie i nazwisko....czuje sie jak nieboszczyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz